/r/Polska
Społeczność dla piszących i czytających po polsku. English posts are welcome if tagged as English 🇬🇧.
Gdzie bursztynowy jełop, gryka jak śnieg biała...
Witamy na r/Polska, subreddicie dla piszących i czytających po polsku! Jeśli jesteś nowym użytkownikiem albo użytkowniczką, na początek zapoznaj się z naszym regulaminem przedstawionym poniżej oraz Reddykietą - jest to zbiór zasad mówiących, jak zachowywać się na Reddicie.
Uwaga: Jeśli chcesz, aby twój userflair był maksymalnie widoczny, ustaw go wpierw na new.Reddit, a następnie tutaj.
Nasz oficjalny serwer na Discord: link
Pełny regulamin znajduje się tutaj. Skrócony regulamin:
Lista dotychczasowych wymian kulturalnych, AMA i innych cykli tematycznych znajduje się tutaj.
Pełna lista polskich aktywnych subredditów znajduje się tutaj.
/r/Polska
Czy to może być pluskwa?
Od jakiegoś czasu widzę je na ścianach w łazience, teraz też w sypialni Zdjęcie ma dużego zooma, bo są strasznie małe i nie da się inaczej nic zobaczyć. Za łóżkiem znalazłam też dużo czarnych okrągłych "grudek", więc zgaduję że to odchody? Tylko czego😭
Dlaczego o tej godzinie nie śpicie? Ja siedzę na wachcie na statku #nocna
Spotkałem się ostatnio z informacją od znajomego szkolącego się na polskim uniwersytecie medycznym, że nic z tego co znajduje się w sylabusach kursów które przechodzi nie ma miejsca w rzeczywistości, a zamiast tego są klepane nudne prezentacje zrobione lata temu.
Robiąc w polsce licencjat do sylabusów nigdy nie zaglądałem, a jak robiłem magistra za granicą to bez przeczytania w sylabusie tego o czym będą nachodzące zajęcia to można było się co najwyżej zbłaźnić nieprzygotowaniem na zajęcia.
Jak to wyglądało u was?
Cześć! Pracuję w polskim dziale międzynarodowej firmy na polskiej umowie o pracę zawartej z podmiotem zarejestrowanym w Polsce.
Jestem członkiem międzynarodowego zespołu, którego główna siedziba znajduje się w Niemczech. Pracuję w pełni zdalnie z zespołem z całej Europy Zachodniej.
Zarabiam dobre pieniądze na warunki lokalne, ale jest to nadal mała część tego, co zarabiają moi koledzy wykonujący identyczną pracę.
W polskim dziale mam bliskiego kolegę-managera, któremu zwierzyłem się, że będę szukał czegoś innego, bo jestem zmęczony korporacyjnym zapierdolem. Kolega na to odparł pół poważnym, pół żartobliwym tonem, żebym się skontaktował z prawnikiem, jak już rzucę papierami, bo dzięki unijnym dyrektywom mam szansę na wywalczenie od firmy wyrównania wynagrodzenia pomiędzy mną a kolegami zza granicy. Nie drążyłem tematu, bo nie jesteśmy aż tak blisko, żebym miał z nim planować procesy sądowe. Kolega jest jednak szalenie kompetentnym gościem, z olbrzymim dystansem do kwestii lojalności wobec firmy, zapisałem sobie jego słowa w pamięci, żeby sprawdzić sprawę później.
Zacząłem robić research w temacie i mówiąc szczerze nie znalazłem niczego obiecującego. Znaczna część zapytań w Google przenosi mnie na mało użyteczne strony ZUSu lub agencji pracy za granicą. Są wzmianki o dyrektywie o równości wynagrodzeń, jednak jej postanowienia mają wejść w życie dopiero w 2026 i nie do końca odpowiadają mojej sytuacji.
Redditorzy, czy ktoś z Was był w podobnym miejscu? Czy macie jakieś doświadczenie związane z tematem lub ktoś z Waszego zespołu miał podobne wątpliwości? Dajcie znać. Chcę zrobić wywiad apropos jakiejkolwiek prawdopodobności prospektu wywalczenia pieniędzy zanim sięgnę po poradę prawną.
Z góry dzięki za wszelkie odpowiedzi!
Hej, siostra zażyczyła sobie na święta konewkę ozdobną. Wszystko spoko dopóki nie zaczęłam szukać XD Jakim cudem jest tak mało ofert konewek ozdobnych? Na allegro jakieś plastikowe gówno albo 3 te same metalowe modele w różnych kolorach. Przeglądałam już oferty z googla, allegro, różnych stron manufaktur, sieciówek z rzeczami do domów typu pepco, homla, halfprice. Nie powinna być plastikowa, najlepiej jakaś prosta i modern, duży plus za szkło/lepioną, delikatną.
Błagam, polećcie coś, czas goni a ja nie wiem gdzie szukać. Mam budżet 100 złotych (ale przeżyję do 130/150).
Być może trochę głupie pytanie, ale pierwszy raz pracuję w Polsce, a wolę wiedzieć jak nie strzelić sobie w stopę.
W wielkim skrócie: pracuję na umowę zlecenie w szkole językowej. Od początku odnoszę wrażenie, że w szkole panuje bałagan. Mam przy tym odczucie, że szefostwo ma pretensje do mnie, że tego bałaganu nie ogarniam. Przynajmniej w pewnym stopniu utrudnia mi to też pracę.
Jak zatem działa to od strony technicznej? Składam wypowiedzenie i tyle w temacie? Nie mamy w umowie okresu wypowiedzienia. O co chodzi z tym odszkodowaniem, jeśli nie ma ważnego powodu wypowiedzenia? Takie info widziałem w sieci. Czy to może być coś w sensie: oddawaj kasę, bo się zwolniłeś przed końcem kursu i nie ma nam kto prowadzić lekcji?
Jak wspomniałem: wiem, że głupie pytania, ale wolę je zadać, niż sobie zaszkodzić niewiedzą :)
Zamawialiśmy z dziewczyną pizze jakieś 3 dni temu na Wolcie. Wszystko przeszło, dostaliśmy, zjedliśmy i jesteśmy zadowoleni. Nagle dziś przychodzi gość z pizzerii i daje nam dokładnie takie same zamówienie - mimo że niczego nie zamawialiśmy. Adres się zgadza, nr tel sie zgadza, nawet zamowienie to samo. Gość mówi że jest opłacone i że nie wie co z tym zrobić, mamy sobie to wziąć. Patrzę na konto bankowe, pieniądze mam, w historii też żadne zamówienie nie widnieje (no oprócz tego sprzed kilku dni). Gość dzwoni do mnie, mówi że pierwszy raz ma taką sytuację, ale że możemy sobie to zjeść, on to wyjaśni z restauracją.
Czy mieliście kiedyś taką sytuację?
Hej, używam sobie tego całego czata do nauki i spodziewałem się czegoś lepszego po technologii która jest niby rewolucją czy coś. Używam tego do objaśnień gramatycznych i tłumaczeń.Tłumaczy gramatykę tak średnio bym powiedział,strasznie łopatologicznie, ciężko z tego coś wywnioskować, używa słów nietrafionych, dziwnych, robi błędy pod tezę potem jak mu się wytknie to słynne MASZ RACJĘ PRZEPRASZAM, czasem celowo kłamie żeby wyszło że umiem angielski np. błędy określa jako prawidłowe.Miesza, raz mówi tak a raz inaczej. Jeśli chodzi o tłumaczenie na polski i odwrotnie to jest już lepiej ale też robi błędy i to przy prostym słownictwie. Generalnie bez szału.
Nie jestem z Polska ale chce studiować w Polska w 2025, prawopodobnie rachunkowości albo psychologia. Moj polskiego nie jest doskanoły ale już wiem troche i moge uczyć się więcej jeśli nie ma dużo kursów po angliskiego albo jest dużo taniej po angliskiego. Który uniwersitety byłby dobrze i gdzie moge się aplikować?
Nie wiem czy to jest niepopularna opinia. Sam do 15 roku życia dorastałem w mieście (dużym) na blokowisku takim zwykłym, potem do mniej więcej do końca studiów mieszkałem z rodzicami w podmiejskiej sypialni z której wszędzie było conajmniej 1h-1,5h drogi.
i niby fajnie bo pokój miałem wielkości naszego wczesniejszego "salonu" wszystko się tam mieściło ale wszędzie miałem kur***ewsko absurdalnie daleko, nawet do najprostszego sklepu miałem 3 km, do najbliższego kolegi z liceum 15! do autobusu jeżdżacego co 45 minut też 3,5 km z buta. Każde spotkanie towarzyskie w wieku nastoletnim było logistycznym wyzwaniem wiążącym się zazwyczaj z wyjściem 2,5h przed umówioną godziną.
Może nominalnie nie są to jakieś duże wartości ale dopóki nie dostałem własnego samochodu to dojazd do liceum jeżeli akurat nie zabrałem się z ojcem to było 2h, 30 minut z szybkiego buta, 30 min autobusem potem godzinę tłuczenia się tramwajami. Tak, mogłem wybrać bliżej liceum ale ja chciałem iść do tego najlepszego w mieście do którego się dostałem. Na studiach za bogaty na akademik, za biedny na wynajem pokoju xD i też kolejne 3h w dupę na dojazdy codziennie ale przynajmniej ze znajomymi mogłem się w sensowny sposób spotkać.
Ogródek, nie mówiłem ale jestem jedynakiem, co sprawiło, że pełniłem też funkcję pełnoetatowego k*rwa ogrodnika. Fajnie piękne kwiatki i skoszona trawka tylko, że często to jest kupa roboty to już ludzie zapominają. No i hej mamy darmowego niewolnika, który będzie się tym zajmował xD
i wisienką na torcie całego tego miksu byli nadopiekuńczy rodzice, rower be - zabijesz się, skuter be zabijesz się.
Dodam jeszcze że oni praktycznie z tych ekhm... atutów mieszkania na wiosce (oprócz dużej przestrzeni w domu 200m2) nigdy nie korzystali. Zawsze wracali kosmicznie zmęczeni po pracy bo też mieli z 1,5h-2h w jedną stronę, na ogrodzie to może siedzieli 3 razy przez całe lato, spacer po lesie to może dwa razy w roku, Grill może raz w roku w majówkę, a tak to siedzenie w salonie i oglądanie TV. Do dupy z taką robotą. Teraz jak mama jest na emeryturze to chociaż ona się tym cieszy, ojcu został jeszcze rok.
Ostatnio byłem świadkiem jak pijany kibol zaczepiał Ukraińca w pociągu. Nie był agresywny i nie dążył do bójki. Po prostu całą droge się z niego nabijał. Nawet nie brzmiał jakoś szczególnie złośliwie. W jego głowie to pewnie były tylko takie niewinne żarty. Od tamtej pory jakoś zacząłem bardziej zwracać uwage na tego typu postawę u ludzi i sobie zacząłem uświadamiać jak dużo spotykam ksenofobii wobec Ukraińców. Chociażby w pracy. Niektórzy pracownicy to nawet nigdy nie używają tego słowa tylko ciągle gadają "szoszoni". Co jeszcze mnie bije po oczach to jakie to jest casualowe. Ci ludzie nie mają żadnego powodu żeby nie lubić Ukraińców a przynajmniej żadnego nie podają. Nie gadają o żadnych Banderowcach, o jakimś złym zachowaniu, o pobieraniu socjalu, zabieraniu miejsc u lekarza i w szkołach czy coś w tym stylu. Po prostu po nich jeżdżą bo tak jest zabawnie. "Hehehe, szoszon kurwa. Patrzcie jaki gupi kurwa". Coraz bardziej się z tym niekomfortowo czuje.
Z w miarę nowości to Bab al-siq polskiej grupy Saratan. Reszta płyty za ciężka dla mnie. https://open.spotify.com/track/23swDnh0qZmopFuYL2q9tt?si=SqXFCw9jThSPQJoQfjqfPQ
Jakie zawody w służbie zdrowia bez studiów znacie/polecacie? Od kilku lat miotam się generalnie w życiu i wracając do moich pasji z młodości zastanawiam się, czy w tym jest coś dla mnie, ale zdążyłam już odkryć że nie bardzo nadaję się na studia więc na pewno nie przeżyłabym medycyny. Zresztą raczej nie widzę się w roli lekarza/pielęgniarki, więc może jest coś jeszcze z czym się nie spotkałam? Predyspozycje raczej ścisłe, matma i fizyka nie sprawiały mi problemów, obecnie niby studiuję informatykę i radzę sobie w porządku, ale nie czuję, że jest to moje powołanie.
Obecnie od kilku lat mieszkam w Warszawie. Ceny nieruchomości są ogromne, nigdy nie będzie mnie stać, żeby kupić tutaj mieszkanie. Szukam tańszej alternatywy. Co możecie powiedzieć o trzech miastach w tytule? Wady i zalety?
A konkretnie to boję się ich działań tzw. poniżej progu wojny. I to boję się ich bardziej, niż samej wojny, bo mam dziwne wrażenie, że w Europie nie mamy na to odpowiedzi. Może się mylę- jeśli się mylę, to niech kto napisze i mnie trochę uspokoi.
O czym mówię? O takich gównach, jakie żeśmy przez ostatnie dwa lata oglądali.
... te drobne (w porównaniu z wojną) ale obiektywnie bardzo szkodliwe dla nas działania. ale takie... na poziomie intensywności, że nikt na to nie odpowie działaniami zbrojnymi, bo to przecież eskalacja. Czy ogólnie wiadomo, jaką mamy politykę bezpieczeństwa w tym zakresie? Jako kraj, jako wschodnia flanka NATO i jako UE
Cześć, mam 24 lata i nie wiem co i jak ze sobą zrobić, bo naprawdę czuję, że nie nadaję się do życia oraz nie mam motywacji do czegokolwiek.
Od małego byłem troszkę dziwny i problemy, o których tu piszę miały swój początek już w dzieciństwie. Z jednej strony funkcjonuję normalnie a z drugiej... Sugerowano mi, ze mogę mieć autyzm i ADHD, ale ani jedno, ani drugie się w zasadzie nie potwierdziło.
Niedawno odkryłem model osobowości Wielkiej Piątki. Zainteresowałem się tym i z 6 razy rozwiązywałem test IPIP-300 i IPIP-120. Za każdym razem otrzymywałem te same bardzo skrajne wyniki, ale jednocześnie czuję, że dobrze odzwierciedlają one stan rzeczywisty. Nie chcę tutaj opisywać wszystkiego, ale jest kilka rzeczy, które czuję, że najbardziej niszczą mi życie.
Jestem silnie neurotyczną osobą oraz niezwykle wrażliwą/podatną na stres (100 percentyli). Objawia się to tym, że jestem pierwszą osobą, która będzie odczuwała stres, lęk, smutek itp. W dodatku odczuwam takie emocje znacznie silniej niż inni i prowadzi to do dużego przytłoczenia, niskiej odporności psychicznej i po prostu poczucia niemocy.
Nie jest to chroniczne a sytuacyjne. Prowadzi to jednak do przesadnie silnych emocji, nieadekwatnych do sytuacji. Po skończeniu liceum poszedłem na studia językowe. Cieszyłem się, ale gdy się zaczęły to prawdopodobnie ze względu na nowe środowisko i całą otoczkę popadałem w dziwne stany lękowe, ciąłem się i dostawałem czegos zbliżonego do ataków paniki, choć raczej nie podchodziło to pod nie w pełni. Ostatecznie zawaliłem te studia.
Panicznie boję się iść do pracy. Dlatego tak naprawdę zdecydowałem się na studia. Po wakacjach poszedłem na inny kierunek. Był on tak naprawdę zupełnie losowy, po prostu chciałem już iść na jakiekolwiek byle łatwe studia, żeby nie mieć powtórki z rozrywki i odłożyć w czasie pójście do pracy.
Studia ukończyłem, ale nie czuję nawet żadnej satysfakcji z tego powodu. W międzyczasie musiałem jeździć na obowiązkowe obozy rekreacyjno-sportowe i jako jedyny non stop byłem znerwicowany, trzymałem się z dala od ludzi, nic mi nie wychodziło. Na jednym z nich dostałem takiego paraliżu przez swój lęk, że go opuściłem po 1 dniu i powtarzałem rok później. Byłem w takim stanie, że po prostu niemożliwe było dla mnie branie udziału w "zajęciach". Było też sporo innych bardziej absurdalnych sytuacji. Na przykład spanikowałem gdy miałem coś ugotować na obozie dla znajomych. Uciekłem a potem skłamałem, że ktoś w rodzinie mi umarł. Albo gdy byłem u przyjaciół i mieliśmy zrobić porządki to też z nerwów powiedziałem, że się źle czuję i zamknąłem się w łazience. Tak, dochodzi do tak absurdalnych sytuacji. Jednocześnie mogę sam przekroczyć granicę i zrobić 50000 kroków w Niemczech, nie znając języka i czuję się w pełni wyluzowany
Szukam pracy i czuję, że nigdzie się nie nadaję. Mój mózg w każdej pracy widzi zagrożenie i możliwość skompronitowania się. Czuję się bardzo mało inteligentny, więc to pewnie między innymi dlatego.
Ostatnio miałem okazję pouczyć się na jednym stanowisku w bardzo komfortowych warunkach - mało ludzi, mało się dzieje, niewiele do nauki. W ogóle nie mogłem się skupić, odlatywałem i czułem się jak na haju (zresztą w obecności ludzi i w obcym środowisku to dla mnie typowe). Nawet miałem trudności w robieniu notatek, bo tak nie ogarniałem o czym jest mowa. Niby coś rozumiałem, ale po pewnym czasie okazywało się, że jednak nie pamiętam. Pewnego dnia zostałem sam i mimo, że prawie nic się nie działo tego dnia to i tak byłem zestresowany i się nakręcałem. Musiałem czasami dzwonić do kogoś i się pytać co i jak trzeba zrobić, mimo że pokazywano mi to już wiele razy. Najgorzej jak są ludzie, wtedy czuję, że kompletnie nie wiem co się wokół mnie dzieje. Mam myśli: "Co ja mam zrobić? Co to za faktura? Czy to w ogóle faktura? Czy muszę coś wprowadzić do systemu? Kim jest ten pan? Czego chce?...". Mój mózg po prostu się wyłącza. Nawet gdy nie czuję się zestresowany to inni mówią, że jestem spięty a mój mózg chyba podświadomie po prostu się wyłącza i nie ogarniam co się dzieje.
Gdybym poszedł do prawdziwej, bardziej wymagającej pracy, w której więcej się dzieje to bym miał absolutnie przesrane. Nie dość, że byłoby tak jak już pisałem to jeszcze jakby mnie wzięły te emocje to bardzo prawdopodobne, że tak by mnie sparaliżowało, że albo bym się gdzieś zamknął, albo bym uciekł.
Krótko mówiąc, bardzo łatwo czuję się przytłoczony, zestresowany, panikuję i nie jestem w stanie zapanować nad emocjami. One zawsze ze mną wygrywają, choćbym wiedział, że to co robię nie jest racjonalne to emocje zawsze dominują i mocno kierują moim życiem.
Dodatkowo mam ekstremalnie niską sumienność i otwartość. W związku z tym od zawsze mam niemal zerową motywację do czegokolwiek, nie umiem w niczym wytrwać i niewiele rzeczy mnie interesuje. Jeśli jest to coś zewnętrznego (szkoła, obowiązki itd.) to zrobię co trzeba. Aczkolwiek jeśli to coś co chcę zrobić dla siebie to choćby skały srały zawsze poniosę porażkę i porzucę to po krótkim czasie. Chciałem się uczyć języka od jakichś 10-12 lat i nic z tego nie wyszło, jedynie dużo o tym rozmyślałem i kupowałem książki. Nawet czytanie książek to dla mnie ogromne wyzwanie i bardzo szybko je porzucam. Ostatnio ustaliłem, że codziennie będę wysyłał 3 CV i czytał chociaż 5 stron książki. Wytrwałem 4 dni. Nic mi się nie chce i mam zero ambicji, nawet nie wiem czego ja w ogóle chcę. Całymi dniami nic nie robię a jedyne do czego mam motywację to do grania w Simsy, oglądania "South Parku", podróżowania i przeglądania Reddita. Próbowałem wiele razy coś z tym zrobić, ale nic nie pomogło.
Nigdy nie lubiłem się uczyć i od małego miałem dość niską ciekawość świata. W szkole sobie radziłem bez żadnych korepetycji, ale nauka zawsze była wymuszona i nic nie sprawiało u mnie zainteresowania
Na pewno mam też umiarkowaną fobię społeczną. Kiedyś jako maluch lgnąłem do innych, ale mnie odrzucali. Byłem mniej dojrzały. Potem po przeprowadzce miałem wielu kolegów i przyjaciół, ale po pewnym czasie zaczęto mi dokuczać. Wtedy poszedłem radykalnie w unikanie i wrogość wobec nich. Ciągnęło się to u mnie latami, mimo że potem mi nie dokuczano i nawet chciano się ze mną zadawać. Byłem tak uparty w tym, że już nawet nie wiedziałem dlaczego tak ich unikam i nie lubię. Po prostu w pewien sposób napawało mnie to dumą, że niby jestem ponad nimi i mogą mnie pocałować w dupę. Całe wakacje potrafiłem spędzać sam w pokoju i tak już się do tego przyzwyczaiłem, że stało się to w pewnym sensie nowym stylem życia.
Potem już nie czułem wrogości, ale tendencja do unikania pozostała. Lubiłem ludzi na studiach a i tak jako jedyny ani razu nie byłem z nimi na żadnej imprezie, prawie z nimi nie gadałem itd. Przez te 10-12 lat bardzo osłabiły się moje umiejętności społeczne, więc stąd pewnie wzięła się fobia społeczna.
Dodam tylko, że silną neurotyczność, podatność na stres wrażliwość i tendencję do unikania miałem już od małego. Nie jest to wynikiem żadnych traum, toksycznych rodziców itp. Podobno jest to cecha silnie uwarunkowana biologicznie. Dodatkowo jestem wcześniakiem, miałem wylew krwi do mózgu i trochę czasu jako niemowlę spędziłem w szpitalu. Czytałem, że to podobno ma duży wpływ na układ limbiczny.
Mam bardzo niską samoocenę, czuję się głupi, nienawidzę swojego wyglądu. Mam poczucie, że do niczego się nie nadaję.
Byłem na terapiach, ale w niczym nie pomogły. Za miesiąc mam umówioną wizytę u psychiatry, ale nie wiem czy to coś da. Brałem kiedyś Sertagen i mi nie pomógł.
Czy ktokolwiek tutaj też tak ma lub jest w stanie coś doradzić? Czuję całkowitą niemoc i nie wiem już co z tym zrobić. To wszystko jest silniejsze ode mnie i czuję, że nie jestem w stanie nad tym zapanować i wziąć się w garść. Ciągnie się to już od wielu lat.